Kod 59 (2) „Seksualność i Intymność: Powrót do Świętości Własnego Ciała”

Żyjemy w świecie, który oddzielił seksualność od świętości. Od dziecka uczono nas, że seks to temat tabu — brudny, niebezpieczny, zarezerwowany dla zamkniętych drzwi i wstydu. Wychowani w systemie, który postrzega ciało jako grzeszne, a pożądanie jako zagrożenie, zostaliśmy odcięci od jednego z najbardziej pierwotnych i boskich aspektów naszego istnienia. Nasza energia seksualna została ujarzmiona, zepchnięta, spłycona — sprowadzona do mechanicznego aktu, z którego wymazano duszę.

Ale prawda jest inna. Seksualność to nie tylko ciało. To nie tylko przyjemność. To język duszy. To wibracja, która mówi: „żyję”. Nasze ciało jest świątynią, a energia seksualna to ogień w jego wnętrzu. To nie tylko energia do tworzenia życia biologicznego — to energia, która karmi naszą twórczość, intuicję, pasję, bliskość i głębokie połączenie ze sobą i z innymi.

W wielu dawnych kulturach — w Indiach, Egipcie, Chinach, Sumerze — seksualność była czczona jako sakrament. Kapłanki świątynne praktykowały świętą seksualność, uzdrawiając mężczyzn i kobiety przez intymność, obecność, głębokie zjednoczenie. Tantra, taoizm, praktyki świątynne — to wszystko były ścieżki prowadzące do wyższych stanów świadomości poprzez ciało. Seks nie był celem — był bramą. Do prawdy. Do siebie. Do Boskości.

Z czasem jednak wszystko się zmieniło. Religie monoteistyczne zniszczyły świątynie, zabiły kapłanki, wypaczyły znaczenie pożądania. Kościoły stworzyły narrację, w której ciało stało się więzieniem duszy, a nie jej narzędziem. Kobieta — strażniczka życia, rytmu, intuicji — została nazwana grzeszną, kusicielką. Mężczyzna — poszukujący transcendencji przez ciało — został nazwany słabym, opętanym. Stworzono podział, który trwa do dziś. I który nadal nas rani.

Systemy społeczne, religijne i edukacyjne nauczyły nas bać się własnego ciała. Nauczyły nas zawstydzenia, tłumienia, oddzielenia. Seks stał się narzędziem manipulacji, przemysłu, reklam, władzy. A jednocześnie jego prawdziwa moc została ukryta. Bo gdybyśmy wiedzieli, jak potężna jest nasza energia seksualna — przestalibyśmy być posłuszni.

Nasza energia seksualna to energia życia. To ta sama siła, która sprawia, że roślina pnie się ku słońcu, że dziecko się śmieje, że twórca tworzy, że serce kocha. To Kundalini — energia węża, która śpi u podstawy naszego kręgosłupa i budzi się, gdy jesteśmy gotowi powrócić do siebie. To nie jest tylko mistyka. To biologia i duchowość splecione w jedno.

Kiedy jesteśmy z nią połączeni, stajemy się pełni. Pojawia się obecność, pasja, klarowność. Nasze granice stają się wyraźne, nasze serce otwarte, nasza dusza zakorzeniona w ciele. Nie potrzebujemy wtedy zewnętrznych potwierdzeń, bo czujemy swoją moc od środka. Ale właśnie tego najbardziej boją się systemy: ludzi, którzy są połączeni. Bo połączeni ludzie nie dają się zastraszyć. Nie dają się kupić. Nie dają się kontrolować.

Spotkania seksualne nie są przypadkowe. Niosą w sobie pamięć — nie tylko naszego życia, ale także przeszłych wcieleń, rodowych linii, zbiorowego pola. Każde spotkanie intymne to alchemia: energia się miesza, pamięć się budzi, wzorce się przenoszą. Dlatego tak wielu z nas doświadcza karmicznych relacji, które są intensywne, transformujące, często bolesne — ale potrzebne.

Seksualność w swojej pierwotnej formie nie jest czymś do skonsumowania, ale do spotkania. Do otulenia sobą, do rozpuszczenia. Intymność nie polega na zbliżeniu ciał — ale dusz. To momenty, w których patrzymy sobie w oczy bez masek. W których dotykamy się tak, jakbyśmy dotykali samego Życia. W których oddech staje się modlitwą, a dźwięk uwolnienia — pieśnią powrotu do źródła.

Ale zanim do tego wrócimy — musimy zdjąć warstwy. Wstyd, napięcie, lęk, przekonania. Musimy przyznać się, że zostaliśmy okłamani. Że przez lata uczyliśmy się czegoś, co nigdy nie miało służyć naszemu szczęściu. Musimy uwolnić ból: wykorzystania, porzucenia, manipulacji, wstydu. Musimy przestać grać role — i zacząć być.

Powrót do świętości seksualności nie zaczyna się w łóżku. Zaczyna się w ciele. W momencie, gdy znów czujemy swoje biodra. Gdy zaczynamy tańczyć. Gdy pozwalamy sobie oddychać pełnym brzuchem. Gdy dotykamy siebie z czułością, nie z oceną. Gdy zaczynamy słuchać, czego naprawdę pragniemy — nie co wypada, nie co jest modne, nie co podoba się innym.

Nasza intymność to święte terytorium. Miejsce, gdzie dusza styka się z materią. Gdzie Bóg i Bogini są jednym. Nie musimy już wybierać między duchowością a seksualnością. One są jedną drogą. I kiedy to zrozumiemy — przestaniemy rozdzielać. Przestaniemy walczyć. Przestaniemy żyć w połowie.

W kulturze, która celebruje przemoc, powierzchowność i dominację — powrót do świętej seksualności jest rewolucją. Ale jest to rewolucja, którą zaczynamy w sobie. Przez ciało. Przez prawdę. Przez wybór, by nie oddawać się już z lęku — ale z miłości. By nie szukać w seksie potwierdzenia — ale spotkania. By nie udawać rozkoszy — ale pozwolić sobie na ekstazę.

Energia seksualna nie musi być głośna. Nie musi być dramatyczna. Może być subtelna, cicha, miękka. Może płynąć przez nasze dłonie, przez głos, przez spojrzenie. Może stać się modlitwą w ruchu, ciszą w tańcu, obecnością w dotyku. Nie potrzebujemy scenariusza. Potrzebujemy obecności.

W świecie, który nas poranił — mamy prawo uzdrawiać się we własnym tempie. Mamy prawo powiedzieć „nie”. Mamy prawo powiedzieć „tak”. Mamy prawo być nagimi nie tylko fizycznie, ale emocjonalnie. Mamy prawo być czuli, delikatni, powolni. Mamy prawo odkrywać siebie poza schematami porno i schematami duchowej czystości. Bo jesteśmy dzicy. Jesteśmy święci. Jesteśmy wolni.

To nie jest tekst o technikach. To nie jest tekst o tantrze jako kolejnym narzędziu do osiągania lepszego seksu. To jest zaproszenie do powrotu. Do siebie. Do ciała. Do życia, które pulsuje w biodrach, które śpiewa w sercu, które mówi: jesteś cały — nie musisz niczego poprawiać.

A jeśli zaczniemy żyć z tego miejsca — wszystko się zmieni. Nasze relacje przestaną być walką. Nasze ciało przestanie być wrogiem. Nasza przyjemność przestanie być winą. Zaczniemy wracać — do pamięci, którą w sobie nosimy od zawsze. Do świątyni, która nigdy nie została zburzona — tylko zapomniana.

Intymność to spotkanie z duszą przez ciało. Seksualność to modlitwa, której nikt nam nie musi uczyć. Wszystko już w nas jest. Czas to sobie przypomnieć.

Czas wrócić do świętości. Czas wrócić do siebie.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *